poniedziałek, 29 października 2012

przepraszam, doktorze, ale czy na pewno pan też ma schizę?

Znowu wyjdzie na to, że bexie najbardziej podobają się jej własne teksty i że najchętniej zgadza się z własnymi poglądami. Oraz, że na całkowitym odizolowaniu jej od cudzych (tekstów i poglądów zarówno), skorzystałaby
ona na pewno, a reszta świata niewykluczone, że również.
Artykuł 10 filmów o zombie, które warto obejrzeć nie ma u bexy  żadnych szans. Ani – chociaż z innych powodów – zdanie, że zabawa elementami garderoby (chodzi o mowę ciała) może świadczyć o znudzeniu.
Ani informacja o mrożonej grzybowej uczcie, która sprawdza się jako gotowe danie lub dodatek do mięs, a odrobiny pikanterii dodaje jej cebulka.
Wiadomo i o czym tu pisać.
No tak, zgadza się bexa niechętnie. I pozornie.
Bo skoro inni mogą, w dodatku w nakładach…
I w poważnych mediach opiniotwórczych. Albo mniej poważnych może, ale należących do Bardzo Potężnej Gromadki.
Napisać, na przykład, że hasło Niech żyje Kościół otwarty jest wręcz krzykiem z otchłani podszytym rozpaczą.
Z otchłani.
Rozpaczą.
Rzecz jasna, nie jest wiwatem. No jasne.
Że młody meksykański ksiądz o mocno marksistowskich poglądach długo w noc przepijał do wiekowego irlandzkiego specjalisty od optymizmu i obaj nawzajem utwierdzali się w przekonaniu, że tak dłużej już nie można. Pod wspólną egidą niechęci wobec autorytarnych praktyk Ratzingera.
bexa na opisywanym zjeździe angielskich katolików nie była, ale tym chętniej się wymądrzy.
Że chociaż obecna na nim autorka-obserwatorka przyglądała się mu z fascynacją, a w traktującym o nim artykule pisze i o schizmie (uprasza się nie mylić z tytułową schizą) – koniecznej –  i o reformacji  – która też by się rychło przydała – to, póki co, onże autorytarny Ratzinger jest papieżem, a więc zwierzchnikiem kościoła katolickiego, najwyższym i uznawanym w nim za nieomylnego w sprawach wiary i moralności.
Że co właściwie meksykański ksiądz robił na zjeździe w Durham oprócz tego, że popijał wysmakowane single malty (na Wyspach, pisze autorka, teologia wyzwolenia jest wciąż żywa – a single malty, dodaje bexa, wciąż najlepsze)?
I że wcale nie chciałaby dowiedzieć się, czy następnego dnia rano nie zmienił poglądów ani na jotę, czy może jednak troszeczkę, bo bardzo bolała go głowa.
Chociaż chętnie dowiedziałaby się – ciągle zapomina sprawdzić – którzy to biskupi niemieccy nie podali ręki Paparatzingerowi i czy coś z  tego wynika do obejrzenia w Niemczech, nie tylko na tytubie.
Tak, myśli bexa zupełnie nie ironizując, wiatr zmian nadciąga.
A na pewno niektórzy postawili już żagle, myśli, ironizując co nieco.
Bywa wręcz, że sami w nie dmą, myśli, ironizując coraz bardziej. 
Może już czas rozpocząć prawdziwą, otwartą debatę na temat zniesienia obowiązkowego celibatu dla księży.
Może. 
W miejsce, jeśli bexa dobrze rozumie, dotychczasowej, z gruntu fałszywej i toczącej się za zamkniętymi drzwiami.
Oczywiście, spostponowanymi kiedyś przez Yvesa Congara OP  drzwiami Świętego Oficjum.
Dyskusja. Tylko te argumenty na jej rzecz. Mniejsza, że utknięte gdzieś między sponsorowaną zachętą do stosowania syropu na kaszel suchy i mokry a reklamą szamponu na bazie róży (uwaga!) jerychońskiej. Bo jeśli dyskutować mieliby wierni, jak chce przedstawiająca je Joanna P., psycholog, podbudowa jakaś teologiczna na pewno byłaby
wskazana. Wiedza, nieograniczająca się do wniosku – oczywistego podobno nawet dla mało wnikliwych obserwatorów (zwłaszcza dla nich?) – że księża nauczają praktyki, a są teoretykamiDziś ludzie chodzą do księdza,
by się wyspowiadać. 
Dokąd idziesz? Do księdza, wyspowiadać się.
Kto słyszał kiedyś taki dialog, niechaj da bexie znać. Będzie wdzięczna. 
Jednostronnie przyznają się do swoich błędów. Gdyby wiedzieli, że ksiądz zna codzienne troski i kłopoty, zapewne chętniej przychodziliby do niego na zwykłą, serdeczną rozmowę. Ufaliby mu bardziej, dzieląc się swoimi zmartwieniami. 
Zapewne. O, bardzo prawdopodobne. Nie, nie, wykluczyć tego nie można.
Ale jeśli podążać dalej tym tropem…  Jak nic, zaraz wyląduje się w jakichś myślowych burakach. Ksiądz z kolei
na serdeczną rozmowę przychodziłby do żony? A ludzie by się nie spowiadali, tylko słuchali księdza, który też by się nie spowiadał, tylko przyznawał, żeby było bilateralnie? O teologii zaś niechby sobie rozmawiali teolodzy, teologowie, teolożki i panie teolog? No to zdrowie reformacji!
Na koniec anegdotka o księdzu Tischnerze. Wrócił skądś bardzo zmęczony, postanowił się zdrzemnąć.
Zanim się położył, poprosił jeszcze, żeby go w żadnym razie nie budzić. 
No, chyba żeby znieśli celibat!

5 komentarzy:

  1. Masz rację , rzadki to przypadek , że idzie się na rozmowę, na nią Oni nie mają czasu. Perełek w stylu Tischnera samemu trzeba szukać, nie powiem, ale zdarzą się , zdarzają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie tęsknię, przyznam, żeby akurat z księdzem odbywać zwyczajne rozmowy.
    Niezwyczajne już prędzej. Ale to całkiem inna pula - i historia inna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teoretycznie ksiądz powinien być osobą społecznego zaufania - przynajmniej w swojej społeczności. I dla tej funkcji nie jest istotna ani płeć, ani stan małżeński czy bezżenny. Niestety, kościół - instytucja jest nastawiony raczej na zarządzanie owieczkami...
    Celibat został wprowadzony, aby zapewnić pełną kumulację majątków zgromadzonych przez księży jako majątku kościoła, unikając rozpraszania go pomiędzy synów tychże. Cała reszta, to dorabiana przez wieki ideologia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy mieszkałam w mieście - malutkim, potem większym , byłam anonimowa dla proboszcza, choć budynek kościoła miałam bardzo blisko, to nie czułam tej bliskości jaką pasterze powinni dać swym owieczkom.
    Na małą chwilę , w mojej późniejszej wiejskiej parafii był Ks.Zbigniew , próbował integrować społeczeństwo, przekazywał słowa Ks.Tischnera, ale mało kto rozumiał dlaczego ksiądz bez sutanny jeździ rowerem, a i jeszcze w kazaniach czyta swoje i inne wiersze .
    . . . . .
    PS. Kuria , będąc pracodawcą ,odesłała niewygodnego proboszcza na dla niej dogodne miejsce .

    OdpowiedzUsuń
  5. I właściwie mimochodem wnieśliśmy swój wkład do dyskusji :D.
    Majko, nie można wykluczyć, że cykliści byli potrzebni gdzie indziej.
    Ech, wolno te młyny mielą.

    OdpowiedzUsuń