Ale na ulicach jeszcze wiszą plakaty wyborcze.
Ponieważ wcześniej jakoś nie było mi po drodze tam, gdzie wielkoformatowe hasła i (lub) kandydaci w wyłącznie korzystnych ujęciach, teraz, jadąc spokojnie do przystanku, z ciekawością czytam i oglądam.
O, ten kandydat jaką ma korzystną lokalizację! Każdy, kto wraca z zakupami ze sklepu, w którym według szefa konkurencyjnego ugrupowania można wszystko kupić taniej (pod tym jednak warunkiem, pozwolę sobie zauważyć, że ma się pieniądze, żeby kupić cokolwiek), musi przejść obok niego.
I jak wysoko wisi! Nic dziwnego, że aż do teraz nikt mu nie podskoczył.
Nie zdjął, nie zerwał, nie domalował wąsów. Ale też na niego nie głosował :-(.
Nie zdjął, nie zerwał, nie domalował wąsów. Ale też na niego nie głosował :-(.
Z tymi korzystnymi ujęciami to jednak, okazuje się, przesada. Przy czym mam na myśli również ujęcia tematu.
Bo oto billboard na pół ściany i osobliwe na nim równanie. Pan Kieł – który w momencie, gdy wieszano ten plakat, jeszcze nie wygrał, ani partia jego też nie, więc nie było wiadomo, czy w ogóle mu pozwolą porządzić – równa się
Inny Pan w rządzie.
Już rozumiem, dlaczego, jak ktoś wyliczył skrzętnie po wyborach, koszt zdobycia jednego głosu przez Pana Innego wyniósł ledwie 70 groszy. Resztę dopłaciła konkurencja, która odwaliła za niego kawał roboty i na dodatek
pobrudziła sobie rączki prowadząc kampanię negatywną.
pobrudziła sobie rączki prowadząc kampanię negatywną.
Pani Wybrana ze Zwycięskiego Ugrupowania. Stoi na tym zdjęciu i co robi, przepraszam?
Jak nic, suszy lakier na dopiero co pomalowanych paznokciach. Albo skończyła przed chwilą skubanie drobiu,
Jak nic, suszy lakier na dopiero co pomalowanych paznokciach. Albo skończyła przed chwilą skubanie drobiu,
tylko wszystkie niezbite dowody na to usunął Photoshop.
Łączy nas Warszawa. I wspólna sprawa? I mowa-trawa? To ja jednak poproszę beze mnie.
w poprzedniej kampanii,pewien Pan X pochodzący z naszego terenu, chodził we wsi od chałupy do chałupy i rozdawał chińskie kiecki. Sąsiadka podkupiona, zachwycona, głos ona niego oddała. Mnie to jednak mocno zniesmaczyło i pana z domu wyprosiłam.
OdpowiedzUsuńO obyczajach wyborczych jeszcze będzie jutro. Ale potem już nie.
OdpowiedzUsuńkieckę , no cóż u nas nic nie dawali :(((
OdpowiedzUsuńPonoć np. LPR do dziś nie spłacił długów za sprzątanie po swojej kampanii 2007' U nas póki co sporo jeszcze wisi.
OdpowiedzUsuńA takie ładne, jak u nas niektóre, też u Was są?
OdpowiedzUsuńO, niektóre to takie śliczne, że chyba to nie one są! :D
OdpowiedzUsuńJedna taka mucha to ma taki grymas, jakby cierpiała na skutek doznania przykrych wrażeń węchowych - nie wiem, zniesmaczona tak sobą czy może czymś innym? Cztery lata temu jakaś taka sympatyczniejsza była, w międzyczasie zajmowała się lansowaniem nóg, a teraz znowu twarzy - nie wiem czy swojej? Obok wisi jej koleżanka słynna z dawania kwiatków, a poniżej inna, głosząca "lubię to", co zważając, że pod latarnią, dziwnie się kojarzy z nadmierna "otwartością" :)
Tetryku, nieboszczka PC wisi nam nieodmiennie drobną fakturkę od zarania i nie ma jak wyegzekwować. Inny kandydat zapomniał powiedzieć dziękuję, bo takim przestaliśmy faktury wystawiać (niewypłacalni i trzeba za nich podatek zapłacić), zmieniając w międzyczasie z pięć ugrupowań - tym razem źle ulokował nie swoje inwestycje i popłynął.