poniedziałek, 17 października 2011

racje, racje, stylizacje

Już po wyborach. Głosy oddane, mandaty wzięte wszystkie i dokładnie wiadomo przez kogo. 
Ale na ulicach jeszcze wiszą plakaty wyborcze.
Ponieważ wcześniej jakoś nie było mi po drodze tam, gdzie wielkoformatowe hasła i (lub) kandydaci w wyłącznie korzystnych ujęciach, teraz, jadąc spokojnie do przystanku, z ciekawością czytam i oglądam.
O, ten kandydat jaką ma korzystną lokalizację! Każdy, kto wraca z zakupami ze sklepu, w którym według szefa konkurencyjnego ugrupowania można wszystko kupić taniej (pod tym jednak warunkiem, pozwolę sobie zauważyć, że ma się pieniądze, żeby kupić cokolwiek), musi przejść obok niego. 
I jak wysoko wisi! Nic dziwnego, że aż do teraz nikt mu nie podskoczył. 
Nie zdjął, nie zerwał, nie domalował wąsów. Ale też na niego nie głosował :-(.
Z tymi korzystnymi ujęciami to jednak, okazuje się, przesada. Przy czym mam na myśli również ujęcia tematu.
Bo oto billboard na pół ściany i osobliwe na  nim równanie. Pan Kieł – który w momencie, gdy wieszano ten plakat, jeszcze nie wygrał, ani partia jego też nie, więc nie było wiadomo, czy w ogóle mu pozwolą porządzić – równa się 
Inny Pan w rządzie.
Już rozumiem, dlaczego, jak ktoś wyliczył skrzętnie po wyborach, koszt zdobycia jednego głosu przez Pana Innego wyniósł ledwie 70 groszy. Resztę dopłaciła konkurencja, która odwaliła za niego kawał roboty i na dodatek 
pobrudziła sobie rączki prowadząc kampanię negatywną.
Pani Wybrana ze Zwycięskiego Ugrupowania. Stoi na tym zdjęciu i co robi, przepraszam? 
Jak nic, suszy lakier na dopiero co pomalowanych paznokciach. Albo skończyła przed chwilą skubanie drobiu, 
tylko wszystkie niezbite dowody na to usunął Photoshop.
Łączy nas Warszawa. I wspólna sprawa? I mowa-trawa? To ja jednak poproszę beze mnie.

6 komentarzy:

  1. w poprzedniej kampanii,pewien Pan X pochodzący z naszego terenu, chodził we wsi od chałupy do chałupy i rozdawał chińskie kiecki. Sąsiadka podkupiona, zachwycona, głos ona niego oddała. Mnie to jednak mocno zniesmaczyło i pana z domu wyprosiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. O obyczajach wyborczych jeszcze będzie jutro. Ale potem już nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. kieckę , no cóż u nas nic nie dawali :(((

    OdpowiedzUsuń
  4. Ponoć np. LPR do dziś nie spłacił długów za sprzątanie po swojej kampanii 2007' U nas póki co sporo jeszcze wisi.

    OdpowiedzUsuń
  5. A takie ładne, jak u nas niektóre, też u Was są?

    OdpowiedzUsuń
  6. O, niektóre to takie śliczne, że chyba to nie one są! :D
    Jedna taka mucha to ma taki grymas, jakby cierpiała na skutek doznania przykrych wrażeń węchowych - nie wiem, zniesmaczona tak sobą czy może czymś innym? Cztery lata temu jakaś taka sympatyczniejsza była, w międzyczasie zajmowała się lansowaniem nóg, a teraz znowu twarzy - nie wiem czy swojej? Obok wisi jej koleżanka słynna z dawania kwiatków, a poniżej inna, głosząca "lubię to", co zważając, że pod latarnią, dziwnie się kojarzy z nadmierna "otwartością" :)

    Tetryku, nieboszczka PC wisi nam nieodmiennie drobną fakturkę od zarania i nie ma jak wyegzekwować. Inny kandydat zapomniał powiedzieć dziękuję, bo takim przestaliśmy faktury wystawiać (niewypłacalni i trzeba za nich podatek zapłacić), zmieniając w międzyczasie z pięć ugrupowań - tym razem źle ulokował nie swoje inwestycje i popłynął.

    OdpowiedzUsuń