piątek, 4 stycznia 2013

poeci jak dzieci

Wszyscy są nasi. Z wyjątkiem, okazuje się, niektórych.
bexa znowu zobaczyła nitkę i zainteresowała się, do jakiego kłębka może ją ona (nitka bexę, przecież nie odwrotnie) doprowadzić.
A raczej, czy rzeczywiście do tego.
I po nitce...
I ma za swoje.
Bo nitka ją doprowadziła.
Do tego kłębka, a jakże. Przecież nie do innego.
Pierwsza myśl, że drzwi. Zamknięte, widać, na głucho. Nie otwarte. Jak raz nadające się do wyważania.
Druga, że koszula. 
Trzecia, że unikanie kontaktu wzrokowego zapewne z czegoś wynika.
Może z chęci wyeksponowania półprofilu.
Zapewne lepszego; kto by chciał eksponować gorszy.
Czwarta, że jak przyszło się poczytać, to jednak by należało, a nie skupiać się na własnych odczuciach.
Zwłaszcza, jeśli od samego początku nie są one pozytywne.
Od poctku, ale tylko, gdy spojrzeć z perspektywy bexy.
Bo jeśli z punktu widzenia tego, co przemierzane przez bexę poletko był sobie wygrodził, okaże się, że o końcu
to świata jest wpis.
Końca świata, jak wiadomo, nie było.
Niewykluczone, że będzie.
Za jakieś pięćdziesiąt lat, jeśli Newton się nie mylił. 
Otóż, pisze autor wpisu (murarzy rozgwarzył się śpiew), wielu radziło nad tym, jak też ten koniec będzie wyglądać.
Najprzewrotniej (kto wie, czy nie najlepiej?) poradził sobie Miłosz.
NASZ [podkr. bl] Miłosz.
Tym samym tropem podążył też Leśmian.
Leśmian już nie nasz.
Ale za to podążył w swoich wierszach.

2 komentarze:

  1. Leśmian już nie nasz? Trafił na giełdę, czy ktoś go opylił na lewo?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, nie jest łatwo być Leśmianem.
    Ale chró/uśniak został.

    OdpowiedzUsuń