sobota, 24 listopada 2012

to pewne: bexa bez chapeau

Znaczy się, bez kapelusza.
Już nie tylko co bystrzejsi spośród bywalców salonów, ale i nieaspirujący do Mensy zwykli zjadacze Chleba Rodzinnego + 25 Gramów Gratis z Margaryną Najserdeczniejszą, którzy choćby chcieli nie dostaną zaproszenia
na żaden event, zauważyli, że popularna blogerka bexa lemon pojawia się ostatnio na ulicach grodu Warsa, Sawy
i Pałacu Kultury mając na głowie jedynie włosy w pseudoartystycznym nieładzie.
Niewiarygodne? A jednak prawdziwe! Chociaż nam też nie było łatwo w to uwierzyć.
Przypuszczamy, oczywiście nie bez kozery, że wspomniana autorka niszowych wpisów posłuchała starego francuskiego wezwania chapeau bas! i zdjęła swoje nakrycie, to znaczy w sensie literalnym kapelusz, na znak szacunku (który, jak powiada ludowe porzekadło, czyni mistrza) dla autora cytowanego niżej fragmentu
tak bardzo obecnie popularnej prozy insynuacyjnej.
Czytelnicy mogą być niemal pewni, że jest to poniekąd autobiograficzna opowieść (...).
Zachęcamy do lektury całości!
A niby czyje miała zdjąć?
Zresztą, nie musiała: nakryć głowy nie znosi, więc i nie nosi.

9 komentarzy:

  1. Kneź Okrutnik24.11.2012, 10:51

    Niech zniesie jajko :P ;) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kneziu, czy Ty mi się aby nie narażasz :D??

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nosi? A to błąd... Łatwiej zdjąć w wyrazie szacunku kapelusz, niż się stosownie nisko kłaniać :))

    OdpowiedzUsuń

  4. Rada : nosić berety!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Watro, pleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeease!
    Tetryku, łatwość jest rzeczą względną; pamiętaj, że zaczynam z poziomu metr dwadzieścia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie zaczytałabym się jeszcze przed i wcale bym nie wyszła...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kneziu.......................................................................................................

    OdpowiedzUsuń