Znaczy się, bez kapelusza.
Już nie tylko co bystrzejsi spośród bywalców salonów, ale i nieaspirujący do Mensy zwykli zjadacze Chleba Rodzinnego + 25 Gramów Gratis z Margaryną Najserdeczniejszą, którzy choćby chcieli nie dostaną zaproszenia
na żaden event, zauważyli, że popularna blogerka bexa lemon pojawia się ostatnio na ulicach grodu Warsa, Sawy
i Pałacu Kultury mając na głowie jedynie włosy w pseudoartystycznym nieładzie.
Niewiarygodne? A jednak prawdziwe! Chociaż nam też nie było łatwo w to uwierzyć.
Przypuszczamy, oczywiście nie bez kozery, że wspomniana autorka niszowych wpisów posłuchała starego francuskiego wezwania chapeau bas! i zdjęła swoje nakrycie, to znaczy w sensie literalnym kapelusz, na znak szacunku (który, jak powiada ludowe porzekadło, czyni mistrza) dla autora cytowanego niżej fragmentu
tak bardzo obecnie popularnej prozy insynuacyjnej.
Czytelnicy mogą być niemal pewni, że jest to poniekąd autobiograficzna opowieść (...).
Zachęcamy do lektury całości!
A niby czyje miała zdjąć?
Zresztą, nie musiała: nakryć głowy nie znosi, więc i nie nosi.
Niech zniesie jajko :P ;) :D
OdpowiedzUsuńKneziu, czy Ty mi się aby nie narażasz :D??
OdpowiedzUsuńNie nosi? A to błąd... Łatwiej zdjąć w wyrazie szacunku kapelusz, niż się stosownie nisko kłaniać :))
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńRada : nosić berety!!!
Watro, pleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeease!
OdpowiedzUsuńTetryku, łatwość jest rzeczą względną; pamiętaj, że zaczynam z poziomu metr dwadzieścia.
czapka be, beret blee, to może : coś, co po zdjęciu poczytać można by ? :)
OdpowiedzUsuńPewnie zaczytałabym się jeszcze przed i wcale bym nie wyszła...
OdpowiedzUsuńBexa zostanie skinem?
OdpowiedzUsuńKneziu.......................................................................................................
OdpowiedzUsuń