sobota, 7 stycznia 2012

kebab kontra nasz świat

Wolne dni to dobra rzecz. Bo nie trzeba w nie chodzić do pracy. 
Tylko przed nimi, zwłaszcza, jeśli połączone z innymi również wolnymi składają się na tak zwany długi weekend, trzeba zrobić zakupy. Pośród innych je robiących (Bracie w Bycie, pisał Lem do Mrożka – a może Mrożek do Lema?) spędzić sporo czasu w super-hiper-gigamarkecie, napakować wózek sklepowy po sufit, odstać swoje w długiej kolejce do kasy, zapłacić wcale niemało i wszystko zakupione dotaszczyć jeszcze do domu, a potem rozpakować, wypakować, poukładać, poustawiać...
Najlepiej może byłoby nabyć to, co niezbędne, we czwartek, myśli bexa.
Przy okazji wyjścia w zupełnie innych celach.
Bo inaczej przyjdzie turlać się w sobotę specjalnie najpierw w tym jednym, a zaraz potem w drugim, a je akurat połączyć da się  tylko na siłę, a piątek to wolny dzień i wszystko w okolicy zamknięte...
No to już.
W wielkim sklepie bexa znajduje wszystko, co chciała kupić i kilka artykułów, których kupić właściwie nie chciała, 
ale przydadzą się jej na pewno, więc postanawia też je kupić, żeby potem nie fatygować się specjalnie.
Teraz do kasy. Najbliższej, bo piramida ułożona na kolanach zaraz się zawali.
Najbliższa to ta.
O, jak miło. Zaledwie kilka osób w kolejce. A przy innych kasach po kilkanaście. No tak, długi weekend, to kolejki krótkie być nie mogą.
Ustawiwszy się na końcu, bexa zaczyna rozglądać się wokół i widzieć więcej.
Najpierw czytać, co w zasięgu wzroku. 
Duża wywieszka, na niej drukowanymi literami ekspresowa kasa samoobsługowa
Fajna kasa, mruga kolorowymi światłami, brzęczy.
Raz tylko bexa korzystała z takiej i z pomocą, więc nie wiadomo, czy teraz się uda.
Na szczęście, tuż przed bexą stoi pani w służbowym sklepowym stroju. Ciekawe, po co stoi. Może też robi zakupy przed długim weekendem.
Nie, informuje, że kasa już zamknięta i żeby nie ustawiać się w kolejce do niej.
bexa chce więc jechać dalej – zamknięta to zamknięta – ale pani ją zatrzymuje.
Inwalidę musimy obsłużyć nawet mimo zamknięcia, przecież nie odeślę pani gdzie indziej. :)))).
Rzeczywiście szybko idzie w tej ekspresowej kasie: pan z garnkiem, dziewczę z bułkami, pani w błyszczącym pikowanym.
Po chwili za bexą staje człowiek o ciemnych włosach i cerze raczej oliwkowej niż po tuziemskiemu różowej.
Wysoki, w okularach, przystojny. Może Włoch? Nie przyglądaj się panu, bexo, to nieładnie.
No tak, ale ten człowiek jest teraz częścią najbliższego otoczenia bexy.
I z jakiegoś powodu bexę bardzo interesuje, czy w plastikowym przezroczystym pojemniku, który Wysoki trzyma przed sobą, znajduje się słuszny kawał sernika, czy może innego ciasta.
Tak, to chyba sernik. W czekoladowej polewie, z kolorową, pardon, posypką.
Lada z wyrobami własnymi jest parę kroków dalej, ale miejsca w tej akurat kolejce lepiej nie opuszczać, 
myśli bexa i stoi dalej.
W prawej ręce Wysoki trzyma butelkę z winem czerwonym półsłodkim.
To najwyraźniej wszystko, co chce kupić. Nie ma wózka ani koszyka.
Proszę się tu nie ustawiać. Kasa jest już zamknięta.
Closed?
Zamknięta.
But I only...
Tak, panie Wysoki, pan tylko. Ale kasa closed.
Proszę się tu nie ustawiać.
Ale ten pan ma tylko dwie rzeczy. mówi jeden z kolejkowiczów.
I tu jest napisane kasa ekspresowa. W sukurs przychodzi mu pani stojąca obok.
Ale już zamknięta. Closed.
Why closed?
Time.
Ochroniarz pokazuje na zegarek.
So not closed?
Wysoki nie rezygnuje.
Słusznie, myśli bexa. 21:50, czyli do zamknięcia sklepu jeszcze siedemdziesiąt minut.
My te kasy zamykamy o 21:00, a proszę zobaczyć, która godzina.
Nine, we close at nine.
Why nine? Shop open, I have these—
Wysoki pokazuje wino i sernik jakby na dowód, że skoro je wziął ze stoiska cukierniczego i monopolowego, 
a potem doniósł aż do kasy, sklep musi być otwarty.
Kasa closed.
Kolejkowicz jeden z i jego towarzyszka coś przez chwilę szepczą do Wysokiego. Wysoki staje przed nimi.
Jak państwo mogli! Jak to z państwa strony nieładnie. Takim ludziom trzeba pomagać – tu wskazanie na bexę 
jakieś 40 centymetrów niżej – a nie takim.
Nabywcom sernika, dopowiada bexa w myśli.
Mógł pójść do innej kasy. My już dawno powinniśmy tu zamknąć, a wszyscy tylko podchodzą i podchodzą. Naprawdę, brzydko się państwo zachowali, egoistycznie. Ta kasa już dawno powinna być zamknięta.
Ale tu jest napisane „ekspresowa kasa samoobsługowa” mówi bexa. I nic o tym, że czynna tylko do 21:00. 
Może ludzie nie wiedzą.
Akurat, nie wiedzą! Bardzo nieładnie państwo postąpili. Tak się nie robi.
I pani też. Załapała się pani i niby pani nie rozumie.
Nie rozumiem. I inni też może nie rozumieją.
Akurat. Codziennie przychodzą i nie wiedzą. Ciągle te same twarze i nie wiedzą, do której kasa jest czynna. 
Mówię temu kebabowi, że zamknięte. A on udaje, że nie wie.
I, myśli bexa, nie słyszy dwóch ostatnich zdań. Miejmy nadzieję.
Pewnie nie, bo właśnie się ekspresowo samoobsługuje.
Pani się posunie, bo muszę łańcuch założyć. Jeszcze trochę.
Łańcuch plastikowy. W barwach narodowych. Taki zbieg okoliczności. Biało-czerwony. Jak słupki drogowe. 
Ale i jak polska  flaga. Posypka zaś, jakby kto pytał, była intensywnie różowa.

4 komentarze:

  1. BeLu, jak ja lubie te twoje historyjki z zycia wziete!
    I zal, ze takie scenki maja miejsce.
    I boli, ze to w naszym kraju.
    Czy ta mentalnosc "pani sklepowej" kiedys sie zmieni?
    Czy najpierw musi odejsc dwa pokolenia, zanim to nastapi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie anonimowy, bo ja, Baba!

    OdpowiedzUsuń
  3. Babo, miód mi lejesz na serce!
    Choć zarazem żal je ściska, że tu ciągle łańcuch musi być, żeby ludzie czegoś tam nie robili.
    I że kasy zamknięte akurat, gdy dobrze byłoby je otworzyć.
    Tylko, obawiam się, pokolenie już nowe: sama powiedz, kto tam kiedyś słyszał o kebabach?

    OdpowiedzUsuń
  4. St. Dreptak7.01.2012, 13:03

    Paranoja! :(

    OdpowiedzUsuń