Ostatnio, przyznaję ze wstydem, najbardziej interesowało mnie, jak uratować przypalony garnek.
Przypalony, oczywiście, nie od nowości i przeze mnie.
Przypalony, oczywiście, nie od nowości i przeze mnie.
Niedługo go miałam, ale już zdążyłam polubić. Za wielkość w sam raz, kształtne i ani trochę nie plasti/ykowe uszy, grube ścianki, solidną konstrukcję.
Opisałam go jakiś czas temu. I wkrótce potem przypaliłam, niestety.
Pierwszy odruch – wyrzucić.
Zaraz po nim głos rozsądku skrzętnej gospodyni – uratować-odszorować.
Po swojemu. Nie pierwszy to garnek, bexo, który zniszczyłaś.
I pewnie nie ostatni, ale to detal.
I pewnie nie ostatni, ale to detal.
Gdy jednak okazało się, że dobra wola + soda oczyszczona nie wystarczą, postanowiłam poszukać w Internecie
inspiracji do dalszych działań odzyskiwawczych.
inspiracji do dalszych działań odzyskiwawczych.
Upewniwszy się najpierw, że niczego nie postawiłam na gazie, ani na nim nie zostawiłam, wędrowałam tropem wskazanym przez Google'a od portalu do portalu (o życiu kobiet, gotowaniu lub wszystkim w ogóle),
mimo upływu czasu coraz bardziej rozeźlona, że przez własną nieudolność – nieuwagę – pozbawiłam się,
po pierwsze, garnka, po drugie zaś i trzecie obiadu i kolacji, a w dodatku, po czwarte, przysporzyłam sobie kłopotu
& roboty. I zaniepokojona, dlaczego raz tylko natrafiłam na radę, żeby taki garnek po prostu wyrzucić.
mimo upływu czasu coraz bardziej rozeźlona, że przez własną nieudolność – nieuwagę – pozbawiłam się,
po pierwsze, garnka, po drugie zaś i trzecie obiadu i kolacji, a w dodatku, po czwarte, przysporzyłam sobie kłopotu
& roboty. I zaniepokojona, dlaczego raz tylko natrafiłam na radę, żeby taki garnek po prostu wyrzucić.
Ku czemu sama skłaniałam się najbardziej.
Słusznie, oczywiście, najsłuszniej nawet, więc dlaczego tylko ja?
Ale innych rad znalazłam multum.
I, dodatkowo, deklarację pewnej uczestniczki-użytkowniczki: więcej garnka nie pożyczę!
Od kogoś, okazało się po lekturze; nie komuś.
Czego to ludzie nie wymyślą.
Że trzeba nasypać soli, spróbować sodą, gotować ryż – wiadomo.
Czasami przynosi to oczekiwane skutki i garnek można oddać właścicielowi, znowu przyrządzać w nim powidełka,
cieszyć się nim i gotowanymi w nim potrawami.
cieszyć się nim i gotowanymi w nim potrawami.
Ale jednak nie zawsze pomaga, nawet jeśli jest ekologiczne.
I co wtedy?
Wtedy już nie ma żartów w walce ze spalenizną.
Wtedy trzeba – to zawsze – wziąć nieszczęsny garnek.
A potem wlać do niego cif i szorować przez kilka godzin. Szczotką, później ewentualnie jeszcze pumeksem.
Następnie przez kilka godzin moczyć.
Przypuszczam, że w wodzie z cifem?
Następnie przez kilka godzin moczyć.
Przypuszczam, że w wodzie z cifem?
Wlać mieszaninę sporządzoną z coca-coli, soku z cytryny i płynu do naczyń, doprowadzić do wrzenia, chwilę pogotować i zostawić do wystygnięcia, a następnego dnia potraktować dno garnka druciakiem.
Wlać ace, dodać wody i gotować na małym ogniu.
Wsypać proszek do prania (zapewne w ilości odpowiedniej do wielkości garnka i jego stanu), zalać wodą,
gotować na małym ogniu. Ale uważać, bo zrobi się piana i może wykipieć.
gotować na małym ogniu. Ale uważać, bo zrobi się piana i może wykipieć.
Wlać vanish, ten na plamy, zagotować z wodą.
Wlać tytan (uwaga, zawiera ług!).
Wsypać kreta.
Ja wsypałem, pisze jeden ze współprzypalających, potem wysypałem i...
I znowu wsypałem. Rewelacja!
Dobrze, że garnek nie był aluminiowy.
Dobrze, że garnek nie był aluminiowy.
Przypuszczam, że skuteczności kreta nie będzie kwestionować nawet osoba zarzucająca komuś, że nie ma pojęcia,
co to znaczy n a p r a w d ę przypalony garnek, a opowiada głodne kawałki (owa osoba zarzucająca użyła zupełnie innego sformułowania, które może, gdyby dyskusja toczyła się o i na salonach, a nie wokół spraw kuchennych, zostałoby nawet poddane moderacji), czyli radzi, żeby jakąś tam solą podziałać i druciakiem.
co to znaczy n a p r a w d ę przypalony garnek, a opowiada głodne kawałki (owa osoba zarzucająca użyła zupełnie innego sformułowania, które może, gdyby dyskusja toczyła się o i na salonach, a nie wokół spraw kuchennych, zostałoby nawet poddane moderacji), czyli radzi, żeby jakąś tam solą podziałać i druciakiem.
Ani myślę. Garnek potraktowałam sodą w potrójnej dawce. Ustaliłam, komu go oddam i termin przekazania chętnej do jego przy/ejęcia. Kupiłam nowy. I ucieszyłam się, bo w drodze powrotnej wymyśliłam tytuł dzisiejszego wpisu.
ja to taka zdolna jestem, że nawet czajnik z wodą spalić potrafię :)
OdpowiedzUsuńa jak, jaki przypalony, i do potraw nienadający, oddam tym
OdpowiedzUsuńco to grać i rytmy wybijać potrafią:),
coś nie tak przepisu użyłam,
OdpowiedzUsuńmoże teraz z tymi rytmami :
chłopak wziął co w kuchni bezużyteczne,i miał sposób na wakacje
Brawo, Bexo - tak należy traktować wujka Google - zobaczyć, co ma do powiedzenia, ale nie porzucać własnego rozsądku!
OdpowiedzUsuńMajko, w pierwszym linku zapomniałaś wpisać adresu po href= :))
Tetryku, taka gapa już jestem:),i często zamieniam kolejność liter,
OdpowiedzUsuńwpisałam "herf", a miało być "href", ale to sprawdziłam później :),
mam problem z zapamiętywaniem nazw, nazwisk, wyrazów nie tylko polskich, ale , a czy powinnam się tego wstydzić ?,
Teraz już nie,
i dziękuję za zrozumienie, i nauczenie.
Autorce Silva rerum ślę Dobrej Nocy,
lecz dźwiękowo za chwilę, w kolejnym wpisie
garnki mniej trwałe, zwykłe gliniane , i takie lubię,
OdpowiedzUsuńi zupa z miski ulepionej własnymi dłońmi
Ja co i rusz gary przypalam, a rodzina notorycznie robi to samo, więc nabrałem znacznej wprawy w szorowaniu.
OdpowiedzUsuńPrzepis wygląda tak - garnek namoczyć, oskrobać np. nożem i wyszorować druciakiem. Jak są problemy to zasypać kretem, przepłukać i znów druciak. Garnki wywalam jak są dziurawe. :D
Podejrzewam, że garnek Be.li był ze stali nierdzewnej, z pogrubianym dnem warstwowym - takie są łatwe do odszorowania :))