niedziela, 28 sierpnia 2011

z teorii tłumaczenia

(…) all mankind is of one author, and is one volume; when one man dies, one chapter is not torn out of the book, but translated into a better language; and every chapter must be so translated; God employs several translators; some pieces are translated by age, some by sickness, some by war, some by justice; but God's hand is in every translation, and his hand shall bind up all our scattered leaves again, for that library where every book shall lie open to one another (…)
(John Donne, Medytacja XVII)

7 komentarzy:

  1. Z jedną drobną różnicą: tłumaczenie lingwistyczne na ogół nie niszczy oryginału...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko go przerabia na słowa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Na ogół ....Lecz jak to często bywa drobiazgi decydują o tym , która tłumaczenie
    oryginału
    przemówi do nas

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie : nie przerabia na słowa, tylko dorabia nowe słowa. Tłumaczenie literatury nie uniemożliwia cieszenia się oryginałem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem wręcz je umożliwia. Chociaż w tym lesie one mają pierwszeństwo. Co jednak nie oznacza wyłączności. Bywają poza tym, napomknę, ewenementy zupełne. Nie tak dawno krążył po internecie dialog tłumaczony bardzo dosłownie, podobno autorstwa Stanisława Barańczaka. Zaczynał się od kwestii męża, który obwieszczał żonie swój powrót słowami "miodzie, jestem domem!" (Honey, I'm home!). A ona go na to pytała: "co cię wzięło takiego długiego?" ("what has taken you so long?", i tak to szło na parę stron.

    OdpowiedzUsuń
  6. One, tzn. oryginały. To nie jest blog seksistowski.

    OdpowiedzUsuń