Autorem dzisiejszego wpisu jest niejaki Leśmianator. Działa na stronie wolnelektury.pl
Za materiał posłużyły mu Liryki lozańskie Mickiewicza.
ach na przybywać, rozpłynące mocy.
sen łagodność górą prawy,
uciemi
zdarte,
lecz duszne ani w środzie wiecąc leczni
młody,
kto czać nie ozdoła,
a stwoje.
Gdy ktoś traktuje mnie takimi słowy
OdpowiedzUsuńuciekam - choćby w chróśniak malinowy...
Tetryku, u mnie chruśniak już wycięty, słów też dodać nie potrafię ;
OdpowiedzUsuńlubię las, choćby i nieznany ;)
Tetryku, tam, gdzie bąk złośnik huczał basem, jakby straszył,
OdpowiedzUsuńRdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty?
Po co Leśmianator, myślę sobie; toż Leśmian wystarczy aż nadto.
Tam dokładnie - i właśnie dlatego :)
OdpowiedzUsuńW malinowym chróśniaku, przed ciekawych wzrokiem
OdpowiedzUsuńZapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś naoślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całem niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którem okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie — oddałaś w skupieniu,
A chróśniak malinowy trwał wciąż dookoła.