Powiedziała bexa przez telefon.
Powlekając niebanalny
timbre warstwą różowego lukru i nadając zatrutej strzale pozór kandyzowanej
wisienki.
Okazało się, że w tej torbie,
która po remoncie jako jedyna jeszcze nie wróciła, są różne rzeczy
potrzebne zwłaszcza
zimą.
Są swetry (mniejsza zresztą o nie, bo lniane, więc i tak zupełnie
nieprzydatne w niskich temperaturach).
Byłaby na pewno czapka, gdyby ją bexa
miała; może nawet dwie.
I są wszystkie szaliki. I ten pierwszy, co jest rudy, i
ten drugi, co jest gruby, i ten trzeci, ten zielony, co jest bexy ulubionym…
I jeszcze kilka innych. Tylko ich nie ma.
No to trzeba odzyskać.
Przydałaby się Windykacja mienia dla idiotów. Ale jej
też nie ma.
Nawet nie została jeszcze napisana.
Rada nierada, złapała bexa za
telefon.
O, mógłby on teraz opowiedzieć niejedną historię na temat, którego
dotyczy – jak na razie – niniejszy wpis.
Ale, na szczęście dla piszącej te słowa,
nie może :).
Tak czy tak, torba wraz z zawartością
została bexie dostarczona najszybciej jak się dało, w ciągu zaledwie paru
godzin.
bexa spakowała tornister, wybrała szalik na wyjście
planowane w dniu następnym, potem zmieniła zdanie, wybrała inny
i po ponownym przeanalizowaniu zagadnienia ostatecznie
zdecydowała się na zielony.
Zasypiała bardzo zadowolona z siebie oraz obrotu rzeczy.
A tego dnia następnego,
jadąc powoli chodnikiem pokrywającym się coraz grubszą warstwą roztapiającego
się i natychmiast marznącego śniegu, myślała sobie, że dobrze mieć z powrotem torbę, w której są wszystkie szaliki, a szyję jej otulał jedynie
lekki
północny wiatr.
Zielony ulubiony, mój też. Ciepełko w zimie - rozkosz dla duszy i ciala.
OdpowiedzUsuńSzyję Knezia przez cały dzień otulał jedynie wonny dym, co teraz skromnie zauważa i ssie cholinex :D
OdpowiedzUsuńA bexie się udało bez cholinexu. Chociaż lubi, więc by nie żałowała :D.
OdpowiedzUsuń