wtorek, 9 października 2012

if you are going to San Francisco...

Pamiętaj o kwiatach we włosach.

Są granice, których, okazuje się, przekraczać nie wolno.
To znaczy, wolno.
Ale każdy je sobie wytycza gdzie indziej?
Oraz próbuje wytyczyć innym wedle tego, co uważa za słuszne?
Na jakiej, dziwi się bexa troszeczkę, zasadzie?
Tej, zgodnie z którą jedna sztuka grzyba podnosi walory smakowe barszczu, ale dwie sztuki to już za wiele?
W dalekim San Francisco eksponowanie nagości własnej jest dozwolone.
Wszędzie poza parkami, restauracjami i terenem portu.
No to dwunastu (mniej więcej; dokładnie nikt nie policzył?) mieszkańców miasta, a wśród nich może i paru przyjezdnych, umyśliło spotkać się na jednym z placów.
Na golasa, tak postanowili.
Skandalu nie wywołali, ale „kontrowersje” i owszem.
Z czego tyle na razie wynika, że władze miasta (w osobie jego administratora) zastanawiają się, czy nie wprowadzić całkowitego zakazu występowania/pojawiania się nago w miejscach publicznych.

1 komentarz:

  1. Oooo, i zawsze można znaleźć furtkę w przepisach, nakazach, zakazach :)

    OdpowiedzUsuń