Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu.
Po apelu prowadzą nas do kąpieli. Myję się pierwszy raz od osiemnastego kwietnia. Myję się malutkim kawałeczkiem mydła, widzę, że wokół mnie kręcą się mocni, rośli mężczyźni – i nagle zaczynam myśleć
o sobie w sposób, w jaki nigdy dotąd nie myślałem: jestem drobny. Raczej słabowity. Mam dziecinną twarz.
Nie dam sobie rady.
Patrzę na tych silnych ludzi i ogarnia mnie straszne uczucie pogardy dla samego siebie.
Wychodzimy z łaźni. Ktoś krzyczy: „Dają sienniki!”. Ludzie lecą, szarpią się z siennikami, każdy chce wybrać
dla siebie najlepszy – a ja stoję z boku, bezradny, i dostaje mi się najgorszy siennik, ze zgniłą słomą.
I ciężko mi go przynieść. I męczę się, i ciągnę go, upokorzony – i tak gardzę sobą!
Ta pogarda jest uczuciem sto razy gorszym niż strach.
Przez pierwsze tygodnie ciągle towarzyszyło mi absurdalne wrażenie, że już niedługo wrócę do mieszkania
na Czystem, do rodziny. Tam będzie matka, babka, dziadek, wszystko jak przed wojną. To nie był sen czy marzenie, tylko takie dziwne poczucie obecności we mnie przedwojennego świata.
(Joanna Wiszniewicz, A jednak czasem miewam sny. Historia pewnej samotności)
Mój wielki szacunek za dostrzeganie tak istotnych dat. Przed chwilą "wróciłam" z blogu "niewinny-czarodziej-na-wsi". Wzruszające wspomnienie z łagrów.
OdpowiedzUsuńWatro , to bardziej zasługa kalendarza - zwykłego, zdzieranego. W dni, które mam ochotę postrzegać jako kolejne nauczyłam się najpierw czytać, co on.
OdpowiedzUsuńNo cóż ,czytać też trzba umieć .......
OdpowiedzUsuń