niedziela, 15 stycznia 2012

nie, to nie jest łódka bols

Nie ruszając się z kanapy, bexa żegluje po morzach i oceanach.
Kanapy, dobre sobie!
Przecież jej nie posiada.
Ale poza tym – jak u Hessego. No, prawie.
Ze wszystkich posiadanych przeze mnie rzeczy tylko ta łódź żyje z dala od domu i pokojów, z dala od codziennej krzątaniny, na dworze, i czeka na mnie niczym fragment natury, niczym drzewo lub zwierzę. Jest też być może jedyną ze wszystkich posiadanych przeze mnie rzeczy, z którą wiążą się same piękne, czyste i miłe wspomnienia. Moja łódź zapewne widywała mnie już w smutku, zadumie czy zmęczeniu, nigdy jednak wtedy, gdy byłem markotny, strwożony, osowiały lub gdy wybuchałem gwałtownym gniewem. Podczas niezliczonych podróży stała mi się miła i bliska, znam jej wszystkie możliwości i zalety, ale również wady, już setki razy mi posłużyła, setki razy rozradowała i rozbawiła, a ja ją chroniłem i pielęgnowałem, uszczelniałem smołą, po każdym deszczu wylewałem 
z niej wodę, malowałem moją łódź na piękne kolory i zawsze odprowadzałem w bezpieczne, piaszczyste, 
dobre miejsce na przystani.
(Pełnia lata, w: Herman Hesse, Księga obrazów, tłumaczenie Sławy Lisieckiej)

3 komentarze:

  1. Jest coś w tym... Najlepiej wypoczywam, włócząc się łódką po mazurskich jeziorach a do miast zaglądając jedynie na zakupy i smażone sielawy :))

    OdpowiedzUsuń