Co jakiś czas telefon bexy dzwoni w sprawie kotów.
Najczęściej rasowych.
Na ogół rasy piwniczny wyleczony wysterylizowany.
Albo trochę odchowany odkarmiony przyuczony do korzystania z kuwety.
Albo działkowy podrzucony płci żeńskiej.
Albo jeden z piętnastu po śmierci pani.
Nie brakuje ras rzadkich. Na przykład, z krawatem i w skarpetkach, ale bez oka.
Informacje dla potencjalnych nowych właścicieli muszą być dokładne; kota w worku nikt przecież nie kupi.
Choćby nawet żadnego worka nie było (na szczęście) i choćby darmo dawali.
Najczęściej tak właśnie.
Zdarma.
Najczęściej tak właśnie.
Zdarma.
Czasem do wzięcia są dwa, czasem sześć. Wyjątkowo tuzin.
Wszystkie z ekologicznego, mimo że naturalnego, futra. Z prawdziwej skóry. Jonizują powietrze dodatnio.
Jako środek pomocniczy są z powodzeniem stosowane w leczeniu reumatyzmu, grypy i bólu istnienia.
I naprawdę nie trzeba ich kupować.
W dodatku z dopłatą do wersji podstawowej, na przykład za ticking, kręconą sierść czy jej całkowity brak.
Co jak co, ale akurat niestandardowość koty mają w standardzie.
Co jak co, ale akurat niestandardowość koty mają w standardzie.
Za wszystko co żywe jesteśmy odpowiedzialni i ci, którzy spełniają swoje: " też chcę mieć", muszą o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńbexo, zgadzam się z meritum, ale patrz, co napisałaś.
OdpowiedzUsuńJak znam koty, jonizują jak chcą z korzyścią dla siebie i otoczenia, ale "ta dobra" jest jonizacja ujemna. W kwestii limitu: nie możesz z hotspota jakiegoś pociągnąć?
W kwestii hotspota to jeszcze nie wiem.
OdpowiedzUsuńW kwestii jonizacji to nie zauważyłam, dziękuję.