piątek, 19 sierpnia 2011

dedykowane przyszłym rekonwalescentom

Zwłaszcza - jednej przyszłej rekonwalescentce.
Micha sałaty obiecana już dawno. W takiej postaci.
Z melonem.
Bez skórki i pestek, pokrojonym w kostkę.
Z pęczkiem rzodkiewek.
Umytych i bez ogonków, wiadomo, pokrojonych w talarki.
Z różnymi sałatami.
Czyli, jak to się mówi obecnie, z mixem sałat.
Umytych, osuszonych i podartych jak kto lubi, byle nie na strzępy.
Sałata? Z astrowatych.
Z rokiettą.
Lepiej znaną jako rukola. 
Rokietta? Z kapustowatych. Coś innego niż rokieta.
Z oliwą (w ilości około trzech łyżek stołowych), sokiem z cytryny (jednej), z sosem tabasco (kilka kropli), ewentualnie z solą.
Tabasco może być zielone – najłagodniejsze.
Najpierw włożyć do miski sałaty, potem kawałki melona i rzodkiewki w talarkach.
Wymieszać – o tyle, o ile; bardziej i tak się nie da.
Przyrządzić sos.
Dobrze wymieszać składniki. Chyba że komuś ich niezharmonizowanie nie przeszkadza.
I polać nim (sosem!) to, co już jest w misce.                               
Zjeść i poczuć się dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz