bexa sama jest sobie winna, że z tym internetem teraz tak.
Po pierwsze, nieroztropnie przekroczyła limit.
Jak kto ruszając w drogę oliwy nie bierze na zapas, niech się nie dziwi, że mu zabrakło.
A po drugie, o wiele ważniejsze, przecież mogła zgodzić się na udział w tym programie.
Zanim przekroczyła limit. Ale również potem. Czasu na decyzję było dość.
Zanim przekroczyła limit. Ale również potem. Czasu na decyzję było dość.
W programie przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu osób niepełnosprawnych.
Wystarczyło wypełnić wniosek, dołączyć dokumenty, złożyć – byle w terminie – i już.
Laptop użyczony nieodpłatnie na pięć lat i internet za friko.
Ktoś Życzliwy nie raz dzwonił i nie dwa, namawiał, tłumaczył, cierpliwie znosił fochy i fumy,
gotów był wszystko za bexę napisać ręcznie, do właściwej instytucji zanieść.
A bexa nie.
Zaparła się jak mulica.
Jak oślica uparła.
Środków unijnych, powiedziała, nie chce.
Laptopa nie chce.
Niewygodny.
Wie, bo ma.
A spektakularne akcje jej nie interesują.
Bo jak raz zgłosiła się do jednej (przez zupełnie kogo innego organizowanej), to okazało się, że kierowca
specjalnego pojazdu do przewozu specjalnych pasażerów tym samym kursem wiezie opony.
Normalne, nie żadne tam opony inaczej.
specjalnego pojazdu do przewozu specjalnych pasażerów tym samym kursem wiezie opony.
Normalne, nie żadne tam opony inaczej.
Tak mu akurat wypadło.
Wiezie i też ich nie przypina, nie widząc zupełnie potrzeby.
Wiadomo, co przez pięć lat się zdarzy?
Przepisy się zmienią i w ramach zupełnie innej akcji użyczone zostanie uznane za własne?
Może podatkiem jeszcze obłożone?
Albo w ramach poprawiania jakichś wyników czy wskaźników ktoś się dopatrzy, że laptop
nie został wykazany w oświadczeniu majątkowym?
Albo bexa pozyskała go nienależnie?
To zwłaszcza, bo przecież bexa ani trochę cyfrowo wykluczona nie jest.
Mejluje, bloguje, googla na całego.
Mejluje, bloguje, googla na całego.
I w ogóle, tak łatwo wykluczyć się nie da.
C.B.D.U.
Obraz pełni - i sama pełnia - wkrótce.
OdpowiedzUsuńA może jeszcze Bexa ten lapik i transfer sobie od tych donatorów użyczyć? Bo jak tak, to może jednak, jakby co, także i zarówno? Może on i niewygodny ale liczy się bardziej transfer, byle go Bexa miała, a jak za darmo, to tym bardziej. Korzyści za pięć lat, z nabycia użyczonego laptopa, to będą takie jakby lilipucie, wiec i podatek ewentualny nieduży. Niech więc Bexa nie marudzi tylko bierze, olewając czy wykluczona, czy zakluczona - byle bity płynęły szerokim strumieniem :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę, Kneziu, termin minął.
OdpowiedzUsuńSkoro tak, spróbuję może doszukać się jakiegoś pozytywnego aspektu.
O, już mam.
Szeroka struga dobra rzecz, ale powściągliwość też nienajgorsza.
Zwłaszcza jako lekarstwo na hyperpolemiczność niektórych natur.
No i leżenie, jak zauważyła Watra przy okazji barona pod drzewem,
też fajna sprawa.
Tylko żeby ci nie wpadło do głowy walczyć z nałogiem - już to widziałem, smutny widok - blog bez notek :(
OdpowiedzUsuńBexo, pod gruszą? Jak baron... czy jak Rodowicz?
OdpowiedzUsuńAni mi w głowie walka z nim.
OdpowiedzUsuńNałogów albo nie mam, albo im ulegam.
Na przykład, co trochę dosypując do słoja płatków owsianych.
Ale wyłącznie górskich z Niebieskich Młynów.
I notek będę dosypywać, spoko.
Co prawda, odkąd oberwałam baronem Cherbury, skręciło mnie w wizualną stronę,
ale ani myślę twierdzić, że to źle.
Okazało się, później, że struga była szeroka na 5GB - na wtedy w sam raz, na teraz za mało...
OdpowiedzUsuń