Niniejszy wpis, Drodzy Czytelnicy, niewątpliwie dowodzi.
Że duch nawet oporną materię przemoże i zmoże.
Niewykluczone.
Na pewno zaś, że jak się bexa uprze i naprze na rzeczywistość, to ta rzeczywistość nie ma właściwie wyjścia.
Tylko ugiąć się, nagiąć i stać się powolną.
Ktoś przeczytał powyższe i w przeczytane uwierzył?
Chyba nie?
Właściwie, dzisiejszego wpisu miało nie być.
bexa żywiła, co prawda, nadzieję, że jej wczorajsza wyprawa w świat przyniesie skutki i da efekty.
Może odwrotnie.
W każdym razie konkretne.
Albo konkretny.
Przynajmniej jeden.
Taki, że odtąd nielimitowany internet szeroką cyberstrugą będzie wlewał się i wylewał na każde zawołanie,
żądanie i życzenie.
I niewiele brakowało, żeby tak się stało.
Tylko te realia.
Biura obsługi klienta ciasne, z największym trudem mieszczące trzech pracowników i trzech interesantów.
O następnych trzech oczekujących w kolejce i dwóch nieoczekujących, którzy przechodząc mimo postanowili
wstąpić i wziąć ulotkę albo zobaczyć, co nowego w ofercie sprzętowej, szkoda nawet wspominać.
Wszyscy stłoczeni jak sardynki w puszce.
bexa może co najwyżej postać pod drzwiami.
Nie wjedzie do środka, nawet przepchnięta przez bliźniego swego.
Zresztą, choćby wjechała, okaże się, że wszystkie stanowiska obsługi wyposażono w stołki barowe
i blaty o odpowiedniej do nich wysokości.
Co prawda, zupełnie nieodpowiedniej do wysokości bexy.
Ale to detal.
W końcu, bexa jest jedna; nikt inny nie ma siedziska na wysokości nosa.
Może odwrotnie.
W każdym razie, personel nie wyjdzie zza lady, schodząc z. barowego stołka, na którym siedzi machając nogami.
Może nie machając.
Chyba że bexa przebije się do personelu.
Ale na to bexa jest za leniwa.
I za bardzo już zirytowana.
I za bardzo zajęta tłumaczeniem samej sobie, że nie warto dostać apopleksji.
Że lepiej, na przykład, kupić zauważony gdzieś po drodze wafelek nowość.
Może nie lepiej, bo w nim cukier, emulgatory, utwardzone tłuszcze roślinne...
Ale nowości jak nie spróbować?
bexa, wiedziona zatem ciekawością o charakterze czysto eksploracyjnym, rusza niezwłocznie, gdzie owe wafelki.
Może nie czysto, ale pomińmy ten szczegół.
Zajmijmy się innym.
Wafelek wyprodukowano, żeby sprzedawać na sztuki, więc i opakowano jednostkowo.
Nie byle jak, żeby zachęcić potencjalnych nabywców-zjadaczy.
Czy ktoś mógłby bexę uszczypnąć?
mała pokusa a cieszy
Z dedykacją dla Autora powyższych słów (a niechby tu zajrzał i przeczytał!) od autorki niniejszego wpisu:
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Jheronimus_Bosch_001_interior_02.jpg&filetimestamp=20101016095937
Przesyłam piekną wiazankę życzeń pomimo iż "się zgubiłam", byłam , nie jestem? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgubiono? Znaleziono!
OdpowiedzUsuńI z podziękowaniem.
OdpowiedzUsuńByć kuszonym to jedno ,a ulec pokusie to zupełnie inne zagadnienie
OdpowiedzUsuńJako przyczynek do niego - mikroskopijny fragment dzieła autora niejednoznacznie ocenianego z wielu powodów.
OdpowiedzUsuńSam fragment jak chce niechaj ocenia kto chce.
"Jakby się można tak wypokusić, wypokusić — zastanawia się Sancho Pansa — toby potem można nie robić grzechów.
Tata [Melchior Wańkowicz] wpada w zachwyt (...)".
Co do wafelka zaś, nie bardzo on bexie smakował.
OdpowiedzUsuńA i koncepcyjnie (mniejsza już o dość nieszczęsny koncept copywritera) był wątpliwy.
Chociaż jak najbardziej zgodny z coraz powszechniejszą tendencją, która każe(?)
jak najmniej sprzedawać za jak najwięcej,
a w dodatku przekonywać konsumentów, że żadne to
nieprawidłowe praktyki produkcyjne
czy rozbój w biały dzień, ale nowa jakość.
Za kilogram której nie prawie 50 zł godziłoby się policzyć, ale o wiele, wiele więcej.
Wańkowicz był lepszym copywriterem, że przypomnę tylko "Cukier krzepi" ;)
OdpowiedzUsuńTetryku : w.... lepiej
OdpowiedzUsuńMelchior Wańkowicz
Najlepiej, Pyłku (przeczytałam właśnie u Knezia w archiwum to wiem), wiśniowica łącka.
OdpowiedzUsuńJak opary to opary!
Bo najlepsza! :D
OdpowiedzUsuń